Zuzycia wrzesnia i pazdziernika #40

Czas za szybko leci, miałam napisać dwa osobne posty a na kalendarzu już listopad. Choć pogoda bardziej wiosenna niż jesienna to zapraszam Was na zużycia września i października, mam nadzieję że znajdziecie coś dla siebie w pustych opakowaniach.

***

Pierwsze puste opakowania to olejek do demakijażu Miya Cosmetics mySUPERskin z olejkiem z nasion malin, słodkich migdałów, pestek moreli, olejem abisyńskim oraz witaminą E. Używałam do demakijażu oraz kiedy czułam, że moja skóra jest przesuszona rano. Idealnie radził sobie ze zmyciem podkładu, pudru, korektora, tuszu, na oczy nakładałam dwa razy. Wiele produktów tego typu potrafi robić mgłę na oczach, podczas wykonywania demakijażu, na początku nie miałam takiego problemu, byłam zachwycona, ale czasami zdarzyło się. Efekt był delikatny porównując do innych olejków. Ma naturalny skład, posiada emulgator, możemy zmyć olejek za pomocą ciepłej wody, nie musimy używać dodatkowo ręczniczka lub szmatki muślinowej, tak jak pisze na opakowaniu jest naprawdę lekki. Zapach był obłędny! Dla mnie malinowo-pomarańczowy. Skóra po umyciu jest czysta, jędrna i rozświetlona. Pompka dozuje odpowiednią ilość kosmetyku, wystarczy jedna na całą twarz. Podczas wykonywania demakijażu robimy masaż twarzy i jest on bardzo przyjemny. Jest bardzo wydajny, otworzyłam w lutym i skończyłam dopiero w październiku. Moim zdaniem opakowania Miya jest urocze i bardzo przemyślane, post z zakupami. Ostatni wyszło kilka nowości, niedługo pojawią się w postach. To jedna z nielicznych marek, której przetestowałam lub przetestuje wszystkie kosmetyki, ceny co do jakości nie są wysokie. Akurat się złożyło, że na jednym zdjęciu pojawiły się same olejki, następnym jest olejek z drzewa herbacianego z apteki, używałam co jakiś czas do kremu na noc lub do kąpieli, aby na skórze nie pojawiały się niespodzianki. Biomare olej z dzikiej róży, nierafinowany. Często używałam pod krem lub razem z kremem, albo jako dodatek do glinek i kąpieli. Ładnie nawilżał, wyciszał naczynka, skóra była rozświetlona. Niestety około połowy buteleczki się przeterminowała, mimo tego że trzymałam w lodówce. Zapach był typowo olejkowy, bardzo wydajny kosmetyk.


Serum Vianek seria wzmacniająca do twarzy z ekstraktem z borówki, bzu czarnego i kasztanowca. Serum, które zawiera składniki niwelujące oznaki stresu oksydacyjnego, posiada azeloglicynę. Seria przeznaczona dla osób z cerą naczyniową, z widocznymi 'pajączkami' teleangiektazją. Niestety jestem posiadaczką takiej cery, ale nie sprawia mi ona dużo kłopotów, najbardziej jest to widoczne zimą. Niska temperatura sprawia, że mam czerwone policzki oraz nos, dobry podkład lub korektor to zakryje. Używałam serum co kilka dni na noc, pod krem. Czasami na dzień zamiast kremu, twarz była bardzo wyciszona, naczynka mało widoczne, skóra rozświetlona do tego bardzo mocno nawilżona. Bardzo polecam, jedno z lepszych serum jakie używałam. Podczas używania tego serum nie miałam ani razu suchych skórek na nosie. Zapach bardzo przyjemny słodki, opakowanie 15 ml, starczyło na około pół roku, bardzo wydajne przy tak częstym używaniu. Vianek odżywczy żel pod prysznic z miodunką, miodem, olejem z pestek moreli oraz rokitnikowym. Wiadomo żel jak żel ma myć skórę i nie przesuszać, ale ten był zupełnie inny. Delikatnie środki myjące są idealne dla mojej skóry ciała, mam naprawdę wrażliwą skórę. Nie mam takich problemów z twarzą, dzięki temu żelowi na ciele nie pojawiały mi się krostki, potrafi mnie wysypać na skórze od żelu pod prysznic jeżeli jest 'za mocny'. Był bardzo delikatny, wydajny, ładnie się pienił. Czasami nie smarowałam się balsamem, skóra była miła w dotyku. Dodatkowo piękny zapach, pachnie dosłownie jak Fanta. Biolaven krem na dzień z olejem z pestek winogron, mocznikiem, witaminą E oraz olejkiem z lawendy. Na początku byłam zachwycona tym kremem, mocno nawilżał ładnie pachniał winogronem, używałam na dzień i na noc. Częściej na noc, ze względu na bogatą konsystencję. Po jakimś czasie odstawiłam krem i wróciłam do pewniaka, który wiem że mnie nie zapycha i okazało się że po dłuższym stosowaniu mnie lekko zapchał. W tamtym czasie miałam jakiegoś pecha do kremów, żaden mi nie pasował i nie mogłam trafić na odpowiedni dla mojej skóry. Końcówkę zużyłam jako krem do stóp i rąk na noc do tego sprawdził się idealnie. Średnio wydajny, ale warty wypróbowania.


Sylveco odbudowujący szampon pszeniczno-owsiany, jego bratem czyli Balsamem myjącym z betuliną jestem zachwycona, o którym pisałam tutaj. Z tym się nie polubiłam i na pewno do niego nie wrócę, po pierwsze moje włosy nie lubią się z proteinami. Raz na jakiś czas mogę użyć, ale nie za często. Szampon słabo oczyszczał skalp, skóra głowy mnie swędziała, co rzadko zdarza się u mnie przy szamponach tej marki. Włosy bardzo szybko się przetłuszczały, puszyły się, co może się zdarzyć po proteinach. Zapach był bardzo przyjemny, dla mnie lekko cytrusowy, konsystencja przezroczysta, żelowa. Mało wydajny, trzeba było użyć bardzo dużą ilość produktu do umycia włosów, niestety resztę zużyłam do mycia rąk. Vianek peeling odżywczo-wygładzający do ciała z pestkami z moreli i cukrem, olejem z pestek moreli i rokitnikowym. Na prawdę dobry peeling, jeden z moich ulubionych, jak i nie najlepszy! Skóra po użycia jest bardzo gładka, jak pupcia niemowlaka, bardzo nawilżona, nie potrzebujemy używać już balsamu, efekt utrzymuję się około tygodnia. Zawsze miałam problemy z używaniem peelingów, rzadko to robiłam, przy tym robiłam to z przyjemnością. Wypróbuję z przyjemnością inne wersje a jest ich aż 8! Ziaja mydło do mycia rąk Tamaryndowiec z zieloną pomarańczą, bardzo dobrze oczyszczał skórę rąk, średnio wydajny, jedyny minus to zapach, dla mnie pachniał jak płyn do mycia naczyń. Duży plus, że usuwał zapachy kuchenne z rąk.


Ginger Organic, podpaski na dzień 10 sztuk. Wiem, że dla wielu osób temat podpasek jest tematem tabu, ale jest to coś zupełnie normalnego i tyczy się każdej kobiety. Przerzuciłam się na kosmetyki naturalne i pomyślałam o podpaskach, zawsze używałam Isany, Bella, Naturella lub Always. Zdarzały się często odparzenia przez sztuczną powlokę i plastik zawarty w nich. Miłym zaskoczeniem był fakt po kilkakrotnym użycia Ginger Organic. Bóle brzucha zniknęły, odparzenia i inne problemy, na prawdę jestem zaskoczona! Podpaski są wykonane ze 100 procentowej bawełny, bielone nadtlenkiem wodoru, czyli wodą utlenioną, powłoka jest wykonana ze skrobi kukurydzianej. Reszta firm wybiela podpaski i tampony chlorem, który jest dla nas szkodliwy, wiele kobiet choruje na zespół szoku toksycznego przez chemikalia zawarte w tamponach. Dobrą alternatywą jest też kubeczek menstruacyjny, bardzo popularny w dzisiejszych czasach, jedne z tańszych znajdziemy w Rossmannie marki Isana. Isana sół do kąpieli o zapachu lawendy, nie lubię zapachu lawendy ale ten był dla mojego nosa znośny, podczas kąpieli wieczorem relaksował i skóra po użyciu tej soli jest nawilżona.


Vianek rewitalizujący płyn micelarny dla cery dojrzałej z ekstraktem z miłorzębu japońskiego, owoców tarniny, olejem z wiesiołka i witaminą E. Jest to moje 3 opakowanie, pisałam o nim tutaj. Dodam tylko, że skóra po dłuższym stosowaniu jest napięta, rozświetlona i bardzo delikatna. Bardzo wydajny, choć ja i tak każdy kosmetyk mam bardzo długo. Vianek łagodzący tonik-mgiełka do twarzy moje drugie opakowanie, recenzja także pojawiła się w poście o płynie micelarnym. Porównując dwie wersje, zapachem wolę wersję niebieską. Nacomi zielona glinka, jakiś czas temu wiele czytałam na temat glinek, pierwszą jaką wypróbowałam była zielona. Podczas stosowania przez kilka miesięcy po każdym użyciu skóra była oczyszczona, gładka, promienna i do tego nawilżona. Jest przeznaczona do skóry mieszanej i tłustej, ale przy mojej normalnej dobrze się spisywała, nie zauważyłam ściągnięcia skóry.


Vianek intensywnie wzmacniająca maska do włosów z ekstraktem z korzenia żywokostu, wiele masek mi się sprawdza a ta u mnie nie zrobiła nic. Aż sama byłam w szoku, zawsze przed użyciem maski czy odżywki 'odciskam' mokre włosy w ręcznik i dopiero aplikuję produkt. Nawet po użyciu bardzo dużej ilości ta maska nie zrobiła u mnie nic, włosy były suche, wyglądały jak zniszczone (mam rozjaśnione włosy blond na końcach, ale są w dobrej kondycji). Kilka razy użyłam na skalp, skórę maska delikatnie nawilżyła i złagodziła, to na wielki plus. Nie wiem, może źle jej używałam, czytałam wiele pozytywnych recenzji. Co do pojemności i ceny wychodzi bardzo drogo, wydajność słaba starczyło na około 6 razy. Garnier Neo Fresh Blossom, czasami zdarzy mi się użyć innego dezodorantu niż naturalnego, ale to w nagłych przypadkach, bardzo ładny zapach kwiatowy, dobrze chronił w wysokich temperaturach.


Vianek maseczka wzmacniająca z glinką czerwoną i olejem sezamowym, kolor pomarańczowo-czerwony, zapach nieprzyjemny. Po użyciu naczynka są wyciszone, skóra jest matowa, wygładzona i dodatkowo bardzo oczyszczona i nawilżona. Opakowanie zawiera 10 g i starcza na trzy użycia. Vianek maseczka normalizująca z glinką zieloną i węglem aktywnym, jak pisałam wcześniej bardzo dobrze sprawdza się u mnie glinka zielona, więc co jakiś czas używam tej maseczki, kiedy widzę że skóra potrzebuje oczyszczenia, skóra po użyciu jest widocznie oczyszczona i zmatowiona, dodatkowo olejki nawilżają cerę, więc moim zdaniem prawie każdy może jej użyć, z wyjątkiem cery wrażliwej. Lirene Rewitalizująca maska z witaminą C, ekstraktem z aceroli. Maska jest typu peel - off, nigdy nie lubiłam masek tego typu, ale ta jest rewelacyjna. Duże opakowanie w moim przypadku starczyła mi na dwa razy, rozrabiamy ją z wodą, wszystko opisane jest na opakowaniu. Pierwsza część opakowania pojawiła się tutaj. Zachowuje się podobnie jak algi, zastyga na gęstą galaretkę. Skóra jest niesamowita, przez wiele dni mamy Good Face Day. Resibo Glow, rozświetlający krem do twarzy, po próbce zakupiłam pełnowymiarowe opakowanie, jest rewelacyjny. Pięknie rozświetla zmęczoną cerę i nawilża, idealny pod makijaż jako baza. Resibo Miejski krem ochronny, także bardzo dobry, ale akurat w tym przypadku po jednej próbce nie mogę nic więcej stwierdzić. Clochee nawilżająco - ujędniający krem do twarzy, tak samo jak przy Resibo ładnie nawilżył, ale próbka jest dość mała żeby stwierdzić coś więcej.


Body Boom peeling kawowy mięta, mój przedostatni peeling z moich zbiorów, kiedyś kupiłam zestaw 7 małych opakowań. Jedno opakowanie starcza na około 5 użyć, każdy ma inny zapach a działanie jest podobne, ten się różnił tym że po spłukaniu chłodził skórę, nie polecam zimą, lepsza opcja na lato. Skóra ciała po tym kosmetyku jest napięta, delikatna i nawilżona, zawsze po peelingu używałam masło Body Boom antycellulitowe. Warto kupić małe opakowania dla sprawdzenia jaki zapach będzie nam pasował. Masmi Soft Natural Cotton, podpaski organiczne, mam takie samo zdanie jak przy podpaskach Ginger Organic, tak samo fajne i naturalne. Są kilka złotych tańsze niż Ginger.

Miłego weekendu :) 

1 komentarz:

  1. Lubiłam tą wersję tonik - mgiełka, choć nie wiem czy bardziej niż niebieską ;)

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za każdy komentarz, w wolnej chwili odwiedzę Twojego bloga :)
na komentarze odpowiadam pod postem :)